Dzień dobry! Zaczynam swoją działalnością na blogu tym oto "scenariuszem", który powstał po gorących prośbach mojej przyjaciółki. Mam nadzieję, że przywitacie mnie ciepło i blog rozkwitnie. ;w;
Kto by pomyślał, że cała historia może zacząć się od jednej, zwyczajnej rzeczy. Na przykład kawa. Kawa w rękach roztrzepanej dziewczyny, która przez nieuwagę wylewa napój na koszulę mężczyzny w którym od dawna się zakochuje. To doprowadza do rozmowy między nimi a rozmowa do przyjaźni lub stałego związku. Od nitki do włóczka, jak to mawiała moja mama. Takiego typu bzdur jest pełno w filmach czy literaturze. Ludzie chcą wierzyć w przeznaczenie i marzą o tym, aby spotkało także ich. Jednak realia były inne. Chociaż..
Nigdy nie byłam realistką. Moje marzenia sięgały hen do zenitu a bujna wyobraźnia bujała mnie czasem bardziej niż kołyska na biegunach. Kochałam wszystko co żywe i kolorowe - zupełnie jak mała dziewczynka. Nawet ubierałam się kolorowo a moi przyjaciele twierdzili, że okazuję tym swoją osobowość. Byłam wesoła i pełna humoru, mimo tak poważnego imienia - (Twoje imię). Brzmi poważnie, pełne roztropności, dumy, chłodu. To królewskie imię a ja nie czułam się królewska. Nawet jeśli miałabym zostać księżniczką, to byłabym raczej tą nieroztropną.
Ale do rzeczy. To co chcę Wam powiedzieć rozpoczęło się właśnie w momencie, gdy trzymałam w swoich łapkach kubek kawy. Próbowałam rozbudzić się, ponieważ ranki były dla mnie trudne. Wstawanie o wczesnej porze graniczyło z cudem a gdy już się tak stało, musiałam liczyć na życiodajny, słodko-gorzki napój. Oglądałam akurat jakąś bajkę i nie sądziłam, że ten poranek odmieni moje życie. Chrupiąc jakieś ciasteczka, nie zwracałam uwagi na moją mamę, która w pośpiechu zbierała się do pracy. Dopiero gdy zwróciła się do mnie, skupiłam się na niej.
- Dzisiaj przyjeżdżają nowi sąsiedzi. Powinni niedługo zadzwonić a Ty masz ich u nas przywitać.
- Ja? Ale dlaczego ja? - jęknęłam, nawet nie ukrywając sprzeciwu. - Zamierzałam dziś zrobić tyle ważnych rzeczy! Obejrzeć dramę, wysłać list, wyjść z Su Jii..
- Jeśli ich nie przywitasz, możesz się pożegnać z Twoim fengirlem na tydzień, bo zabiorę Ci komputer.
- Fangirlem - poprawiłam ją odruchowo, jednak widząc jej spojrzenie godne bazyliszka, wolałam zamilknąć. Nie uśmiechało mi się żyć tydzień bez informacji ze świata k-popu. Rodzicielka na odchodne jeszcze odwróciła się i dodała - Przebierz się lepiej, bo z tego co wiem, to sąsiedzi są dość przystojni. - uśmiechnęła się a ja jęknęłam. Przystojni? Ona tak mówi na każdego, kto nie ma zeza i się nie garbi. Pokiwałam posłusznie głową i kiedy tylko wyszła, z powrotem zajęłam się oglądaniem telewizjii. Jednak w mojej głowie zakiełkowała pewna myśl. A co jeśli omma miała rację, choć jeden jedyny raz? Dręczyło mnie to i wiedziałam, że już szybko nie wyjdzie z mojej głowy póki nie zrealizuję tego czego ode mnie oczekiwała. Weszłam na górę i przyjrzałam się swojemu ubiorowi. Miałam pełno chrupek we włosach i na bluzie a spodnie dresowe musiałam zabrudzić sosem sojowym. Zdecydowanie, mama miała rację. Nawet jeśli nie przystojni, nie powinni widzieć mnie w takim stroju. Zawędrowałam do szafy.
Z początku zamierzałam wybrać pierwsze lepsze ciuchy. Potem stwierdziłam, że troszeczkę mogę się ładniej ubrać a koniec końcem wygrzebałam z szafy czerwoną spódniczkę na szelkach której nie zakładałam już od lat. Gdy skomponowałam odpowiednią stylizację do tego, nie wiedziałam co powinnam ze sobą zrobić. Nie znałam godziny ani minuty spotkania z nimi, dlatego z braku laku zaczęłam po prostu sprzątać salon - skoro miałam ich ugościć, pomieszczenie musiało jakoś wyglądać. Kiedy w końcu skończyłam, opadłam zmęczona na kanapę. Nawet nie zauważyłam a już byłam w krainie snu.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zdezorientowana zerwałam się z łóżka i chciałam zorientować się, co się dzieje, ale nie pozwoliło mi na to uporczywe dobijanie się do środka. Wtedy szybko sobie przypomniałam co zaszło i byłam już w drodze do wejścia. Otworzyłam drzwi a pierwsze co ukazało się moim oczom to nasze wejście i widok normalnie towarzyszący otwieranym drzwiom jednak po chwili gdy zerknęłam w dół zauważyłam, niziutką ale zdecydowaniestarszą panią mniej więcej w wieku siedemdziesięciu lat. "Faktycznie, przystojni chłopcy" warknęłam w myślach, jednak w rzeczywistości uśmiechając się do niej. Zastanawiałam się, czy mama specjalnie tak powiedziała abym się przygotowała.
- Annyŏnghaseyo! Jestem pani sąsiadką. - wykonałam ukłon po czym pomogłam jej wejść. Kobieta była bardzo miła, chociaż niewiele słyszała. Nie mówiła też wiele, dlatego po zaparzeniu herbaty nie bardzo wiedziałam czym ją zagadnąć. Kiedy ja się tak głowiłam, znowu rozległo się pukanie do drzwi. Przeprosiłam więc kobietę i poszłam otworzyć. Byłam trochę znudzona tą wizytą, bo naprawdę liczyłam na coś więcej. Dopiero gdy otworzyłam drzwi, na chwilę zamarłam. Przede mną stali dwaj mężczyźni, którzy wyglądali jak Flip i Flap. Jeden z nich był niski ale bardzo uśmiechnięty, przez co zastanawiałam się czy nie bolą go policzki od tego uśmiechu. Drugi zaś był wysoki i poważny, niemal wręcz oficjalny. Rzuciły mi się w oczy jego odstające uszy, które nadały mu nieco przyjaźniejszego wyglądu. Obaj byli bardzo przystojni. Kiedy ja tak zamarłam, oni wykorzystali chwilę i się przywitali, obaj kłaniając się. Okazało się, że byli to wnuczkowie mojej nowej sąsiadki i to najprawdopodobniej o nich mówiła mama. Podziękowałam jej za to w myślach. Zaproponowałam im herbaty i podziękowali mi za nią. Z tego co się dowiedziałam od niższego z nich nazywali się: ten śmieszny - Baekhyun; poważny - Chanyeol.
Jak się okazało, Baekhyun miał ogromny dar do przełamywania pierwszych lodów. Strasznie dużo mówił i już po dziesięciu minutach Chanyeol też wydawał się być lekko rozbawiony. Opowiadali o swoim życiu we wcześniejszym mieszkaniu a babcia wsłuchiwała się w głosy wnuków, będąc tak cicho, że można było zapomnieć o jej obecności.
- ...Gdy zobaczyliśmy chęć mordu w jego oczach, oboje stwierdziliśmy, że powinniśmy wiać. - opowiadał niższy kolejną historyjkę, zaśmiewając się do łez. Wyższy też się śmiał a ja zauważyłam, że ma cudowny, barytonowy głos. Pomimo, że na pierwszy rzut oka wyglądał poważnie, Chanyeol na pewno nie był takim człowiekiem. Był wielkim gejzerem śmiechu co dało się słyszeć. Mogłabym słuchać jego głosu godzinami i pewnie bym to robiła, gdyby nie późna godzina. Wszyscy po piątej filiżance herbaty stwierdzili, że trzeba się zbierać. No, może poza babcią, która zwyczajnie zasnęła na fotelu. Z jednej strony było mi szkoda, że już idą, ale z drugiej czułabym się głupio, gdybym poprosiła ich o zostanie. Po pożegnaniu gości w mieszkaniu zrobiło się cicho i dziwnie.. Nie lubiłam ciszy. Wszystko co ciche wydawało się być niespokojne i tajemnicze, dlatego też niewiele myśląc, włączyłam głośną muzykę i poszłam się kąpać. Byłam zmęczona, zupełnie jakbym cały dzień pracowała.. A tak naprawdę spędziłam kilka godzin pełnych śmiechu. Po kąpieli poszłam spać, bo zwykle sen przychodził mi bez problemu.. Jednak nie tym razem. Długo nie mogłam odejść w objęcia Morfeusza, ale kiedy mi się to udało, śniłam o pewnym wysokim mężczyźnie z odstającymi uszami.
Rano zbudziłam się, za bardzo nie rozumiejąc jak to się stało. Bardzo rzadko śniło mi się cokolwiek a już na pewno nikt szczególny. Na samą myśl o tym rumieniłam się i kręciłam głową, tak jakbym się bała, że ktoś ją usłyszy. Co prawda nikt jej nie słyszał, ale miałam podejrzenia, że wywołała wilka z lasu. Dlaczego? Bo zaraz po śniadaniu rozległo się pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam samego Parka Chanyeola. Byłam zaskoczona, chociaż nie tak jak wczoraj. Po przywitaniu chciałam go wpuścić do środka, jednak ten zaprotestował.
- Chciałem tylko spytać.. Czy mogłabyś mi pokazać okolicę? - pierwsze co do mnie dotarło, to dźwięk jego głosu, następnie dopiero na sens jego słów. Niepewnie skinęłam głową. Zgodziłam się, chociaż nie wiedziałam dlaczego. To chyba przez tę głębię w jego oczach, która zdawała się we mnie robić dziurę.
Tak minął nam tydzień. Potem drugi i następny. Trzy tygodnie, podczas których rzekomo pokazywałam Chanyeolowi okolicę. Tak naprawdę nie do końca tak było. Do wielu miejsc powracaliśmy a wiele omijaliśmy. Zamiast podziwiać uroki, chłopak wolał dowiadywać się o mnie jak najwięcej. Trochę mnie to krępowało, bo jeszcze nikt nigdy nie chciał tak dużo wiedzieć o moim życiu i to bez zbędnego powodu. On sam nie skąpił mi wiedzy na swój temat. Opowiadał mi o swojej osobie i oczekiwał tego samego ode mnie. Razem z przebytymi ulicami poznawaliśmy się wzajemnie. Nie wszystko było ważne. Rozmawialiśmy nie tylko na poważne tematy. Dowiedziałam się na przykład, że nie lubi kwiatów, poza stokrotkami albo o tym, że jego nieszczęśliwą liczbą jest 3. Takie informacje były zbędne, ale bardzo ciekawe. Zauważyłam, że takie ciekawostki cieszyły mnie tak samo jak poważne historie. Wszystko co mówił Channie mnie cieszyło. Właściwie.. To cieszył mnie on cały. I to o wiele bardziej niż wtedy, kiedy śnił mi się po raz pierwszy. Tak, po raz pierwszy. Przez następny tydzień śnił mi się nieustannie. Obawiałam się, że to jednostronne i płytkie, jak małe skaleczenie. Nie chciałam tego czuć tak mocno, ale nie potrafiłam zatrzymać swoich emocji i uczuć.
Pewnego dnia zabrał mnie do kawiarni. Bardzo ją polubiliśmy i podczas całego "pokazywania okolicy" zawędrowaliśmy do niej już kilka razy. Jak zwykle ja zamówiłam herbatę, on zaś kawę. To taka mini tradycja, mimo, że nie trwała ona długo. Było jeszcze wiele innych tradycji. To dziwaczne, ale kochane. Mieliśmy tradycje zarezerwowane tylko dla siebie. Ale tego dnia zabrzmiała między nami cisza. Nie była pełna grozy jak w dramach ani wypełniona powagą. Była tylko trochę ciążąca.
- Chanyeol oppa.. Wszystko w porządku? - zapytałam w końcu, troszeczkę się denerwując. Tylko troszeczkę. Trochę. Bardzo. Przez całą naszą znajomość jeszcze nie było tak niezręcznie.
- Widzisz, (zdrobnienie Twojego imienia) - zamilkł na chwilę. Cieszyłam się, kiedy tak słodko zdrabniał moje imię. Nie lubiłam jego oryginalnego brzmienia. - Zwiedziliśmy już CAŁĄ okolicę a ja nie chciałbym zwiedzać tylko jej. Chciałbym też zwiedzić całe miasto i cały kraj i cały kontynent i cały świat. Ale nie chciałbym tego robić sam. Chciałbym zrobić to razem z Tobą. Czy mogłabyś zostać razem ze mną.. na zawsze?
Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Dziękuuuję! Ily <3<3<3
OdpowiedzUsuńJeeeeju Channiś~ ♥ Napisz mi coś też jak najdzie Cię wena *^*
OdpowiedzUsuńJej to takie urocze. <3
OdpowiedzUsuńpodoba mi się cały koncept, fabuła, opisy... wow, jestem pod wrażeniem i czekam na więcej takich :D
OdpowiedzUsuńCudeńkoo <3 rozpłynęłam się <3 ogólnie czekam na więcej, weny ;3!
OdpowiedzUsuńJeeejku, jakie cudo :c ♡
OdpowiedzUsuńJakie sweet ♥ Haha - cukier mi podskoczył xD Ale naprawdę mi się podoba i czekam na więcej Twoich prac ;)
OdpowiedzUsuń